Posługa.
Lekcja pokory.
Zmierzenie się z własnymi ograniczeniami.
Radość z czyjejś obecności, budowanie więzi i relacji.
Odkrywanie swojego powołania oraz doświadczenie Bożej miłości.
Spostrzeżenie, że Bóg szuka człowieka; że każdy jest dla Niego ważny, choćby był na dnie swojej nędzy – że dociera nawet tam, gdzie niechętnie pada ludzki wzrok; że odnajduje człowieka nawet na śmietniku…

Powyższe doświadczenia stały się udziałem czterech wolontariuszy, którzy 24 sierpnia 2018 r. pod opieką o. Juana Carlosa wyruszyli na miesięczny wolontariat misyjny do Argentyny – Szymona, Emilki, Basi i Beaty. Zostali posłani do Mendozy, do dzielnicy Las Heras. Posługiwali przy Kaplicy Bożego Miłosierdzia – Divina Misericordia Capilla. Zasadniczym celem wyjazdu była szeroko rozumiana ewangelizacja. Jak zatem wyglądała praca wolontariuszy?

Od wtorku do soboty dzień rozpoczynali od odwiedzin rodzin, osób starszych i chorych – to była tzw. wizyta rodzin z błogosławieństwem, która w swej istocie przypominała naszą polską wizytę duszpasterską, potocznie zwaną kolędą. Popołudnia spędzali na tzw. merendero, czyli podwieczorku dla ubogich dzieci zamieszkujących tę dzielnicę – pomagali przygotować posiłek, a także animowali czas wolny dla dzieci oraz wprowadzali podczas tych spotkań elementy katechezy, bazując na Ewangelii z danego dnia i zadając dzieciom pytania na jej temat. Soboty były też dniem odwiedzin najbiedniejszej dzielnicy w Las Heras – Villii Santo Tomas; miejsce to zamieszkuje ponad 60 rodzin i blisko 300 dzieci. Prowadzono tam katechezę oraz animację czasu dla dzieci. Miejsce to potocznie nazywa się basural, co w wolnym tłumaczeniu oznacza śmietnik – a to dlatego, że w owej dzielnicy ludzie mieszkają pośród stert śmieci, które trafiają tam z innych stron miasta – także zwożone przez samych mieszkańców Villii, którzy wśród odpadków znajdują rzeczy, które jeszcze w jakiś sposób mogą im się przydać. Niedziela zaś była dniem odwiedzin społeczności z innych kaplic, które należały do parafii, do której trafili wolontariusze. Z kolei poniedziałki były dniem wolnym, w którym mogli poznawać miasto i okolicę.

Podczas swojego pobytu wprowadzali też inne drobne akcje i elementy ewangelizacji, jak np. lekcje języka angielskiego w Villii Santo Tomas czy zaznajomienie dzieci z modlitwą pięciu palców papieża Franciszka, bazując na ręcznie wykonanych „łapkach misyjnych”, powstałych z masy solnej i malowanych przez dzieci, które uczęszczały na merendero. Brali udział w lokalnych uroczystościach, wydarzeniach i procesjach. Ponadto codziennie uczestniczyli w Mszy Świętej.

Ważnym i często używanym słowem było compartir, które używane jest w kontekście dzielenia się – czasem, tym, kim jesteśmy oraz tym, co mamy. W pamięci zapisały się długie wieczory spędzane z lokalną społecznością, gdzie wśród rozmów na różne tematy piło się yerbę z jednego mate – to też jest compartir. Był to czas zacieśniania więzi i poznawania osób, które dzieliły się zarówno radościami, jak i smutkami, przy czym zawsze zachowywały swą autentyczność, prostoduszność i prostolinijność (w pozytywnym sensie tego słowa). Owa prostota, otwartość, ciepło i serdeczność sprawiają, że Mendoza stała się miastem, do którego chce się wracać, a jej mieszkańcy to nie tylko jacyś ludzie, lecz prawdziwi przyjaciele.